Paradoks polskiego rynku pracy

Polski rynek pracy cechuje nieznany innym krajom europejskim paradoks. Według danych GUS stopa bezrobocia (resjestrowanego) wynosi obecnie 13%. Równocześnie pracodawcy zgłaszają duże zapotrzebowanie na pracowników - każdego  roku poszukają ok. 600 tys. nowych osób. Niestety, 1/3 rekrutacji kończy się niepowodzeniem, gdyż oczekiwania bezrobotnych i pracodawców wciąż się rozmijają. Sytuacja taka ma miejsce już od paru lat i nic nie zapowiada jej rychłej zmiany.

 

Absolwenci bez wiedzy

Zarejestrowani w urzędach pracy, zwłaszcza osoby z wyższym wykształceniem, narzekają na brak odpowiednich ofert. Pracodawcy natomiast twierdzą, że nie są w stanie znaleźć ludzi, którzy mogliby stworzyć kadrę.  Nieefektywność obustronnych poszukiwań wynika z niedostosowania kwalifikacji potencjalnych pracowników do wymagań rynku pracy. W dużej mierze jest to skutek popularności wyższego wykształcenia. Młodzież może dziś wybierać spośród pół tysiąca wyższych szkół i uczelni.  Robi to bardzo ochoczo i w sposób nie zawsze przemyślany – w tej chwili mamy 2 miliony studentów, co oznacza, że  połowa populacji pomiędzy 19 a 24 właśnie studiuje. Często wybór kierunku studiów jest podyktowany modą (pedagogika, marketing, nauki społeczne) lub zaintersowaniami, które trudno przekuć w konkretny zawód (studia humanistyczne). Równocześnie, wraz ze wzrostem liczby uczelni, zwłaszcza niepublicznych, spadł prestiż tytułów naukowych i wiarygodność wykształcenia. Jak pokazuje praktyka, wiedza absolwentów najczęściej jest czysto teoretyczna. Lata spędzone przez przyszłego pracownika na uczelni nie przynoszą tego, czego przełożeni oczekują najczęściej – konkretnych umiejętności i doświadczenia.

 

Pracownik poszukiwany

Kogo oczekują pracodawcy, jeśli nie absolwentów dziennikarstwa czy turystyki? Jak wynika z badań ManpowerGroup „Niedobór talentów”, przeprowadzanych w Polsce na 750 firmach z różnych branż – od  lat wśród najbardziej poszukiwanych pracowników na pierwszym miejscu wymienia się wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Niedostępność spawaczy, mechaników czy elektryków wynika w dużej mierze ze złej renomy szkół zawodowych. Placówki te, w obliczu powszechnej dostępności studiów, traktowane są jako oferta skierowana do najsłabszych intelektualnie uczniów. Znacznie też spadł poziom kształcenia  zawodowego, szkoły często nie nadążają za postępem technologicznym. Inną przyczyną braku wykwalifikowanych pracowników fizycznych jest emigracja zarobkowa, na jaką – po wejściu Polski do Unii Europejskiej i strefy Schengen – zdecydowało się  wielu z nich. Skutkiem tego przedsiębiorcy chcący znaleźć w Polsce pracownika o odpowiednich umiejętnościach i uprawieniach, często zmuszeni są szukać go dłużej niż trzy miesiące, bez gwarancji sukcesu. Ostatecznie radzą sobie z tym problem zatrudniając pracowników niewykwalifikowanych i kształcąc ich we własnym zakresie.

W dalszej kolejności poszukiwani, a także niedostępni są inżynierowie, technicy i przedstawiciele handlowi. Wiele nieobsadzonych etatów czeka na kierowców, pracowników działu IT, kucharzy i niewykwalifikowanych pracowników fizycznych. Z kolei wśród zawodów i branż przyszłości analitycy wymieniają weterynarię, badania naukowe, programowanie baz danych, opiekę zdrowotną, finanse, ochronę środowiska czy inżynierię komputerową. Lista dobrze rokujących zawodów (wraz z ich opisem) znajduje się na stronie doradca.praca.gov.pl.

 

Studiować czy terminować?

Jakie płyną z tego wnioski? Studia są dobrym pomysłem w dwóch przypadkach. Po pierwsze - o ile będą wybierane rozważnie i zgodnie z zapotrzebowaniem rynku pracy. Warto zatem zdecydować się na uczelnię techniczną, ekonomiczną lub medyczną; sprawdzić ofertę studiów inżynierskich i zawodowych oraz możliwości późniejszego zatrudnienia. Oczywiście, trudno zmusić osobę o zainteresowaniach humanistycznych do studiowania geodezji. W tym przypadku, wybierając studia mniej rentowne, należy już w trakcie ich trwania podejmować praktyki czy staże, które pozwolą na zdobycie doświadczenia i wejście w trudniej dostępne środowisko zawodowe.
W niektórych sytuacjach studia zamiast w karierze pomóc – odsuwają ją w niepewną przyszłość. Jeśli ktoś ma szczególną pasję – uwielbia gotować, zajmuje go motoryzacja czy stolarka – powinien po prostu zastanowić się nad zdobyciem uprawnień do wykonywania danego zawodu. Zapewne okaże się, że mając papiery czeladnicze czy mistrzowskie szybciej niż koledzy z tytułem magistra znajdzie satysfakcjonujące go zajęcie.

 

KB